Można ją rozważać na wiele różnych sposobów, ale dwa najbliższe jej opisy w obszarze naszej psychoterapeutycznej pracy dotyczą egzystencjalnego i społecznego aspektu samotności.
W sensie egzystencjalnym człowiek jest sam, sam musi powalczyć o pojawienie się na świecie i nie zabiera nikogo ze sobą gdy z tego świata schodzi. To budząca lęk świadomość, szczególnie pewnie dla osób borykających się z problemem nadmiernej zależności i polegania na innych. Osoby wierzące mogą kłócić się z ideą samotności egzystencjalnej, dla nich – w sensie duchowym być może tego rodzaju samotność nie ma miejsca. W obszarze duchowym terapeuci bez względu na ich przekonania religijne starają się pomóc klientom w określeniu znaczenia wiary w ich systemie wartości, rozwijać umiejętności opierania się na tych wartościach w codziennym życiu. Niewiele tu mamy do zrobienia; często duchowni służą swoją wiedzą i doświadczeniem lepiej niż terapeuci.
Inaczej z samotnością w sensie społecznym – to domena terapeutów, to ta część życia człowieka, w której terapia może w dużym stopniu pomóc. Warunkiem podjęcia pracy nad relacjami społecznymi jest właściwie tylko zdolność do zaufania drugiemu człowiekowi. Klient musi przyjść do terapeuty. Jego życiowe doświadczenie musi pozwolić Mu na niewielkie choć zaufanie. Musi podjąć to ryzyko.
Najgłębsza samotność w jej społecznym sensie polega na braku doświadczenia choćby jednej bliskiej więzi z drugim człowiekiem. Brak tego doświadczenia wiąże się najczęściej z bardzo trudną historią relacji z najbliższymi a jej dotkliwym skutkiem jest brak zaufania do innych ludzi. „Nie ufam” oznacza: „spodziewam się skrzywdzenia, boję się, że zostanę zraniony”. Osoby takie mogą racjonalizować ten lęk przed zranieniem wrogimi przekonaniami na temat innych: widzą innych jako takich, którzy w najlepszym razie nie znają się na niczym albo wykorzystują, uważają, że inni czekają tylko na okazję do oszukania albo obśmiania Go, skrytykowania albo skrzywdzenia. Lęk może budzić złość, więc to, co okazują na zewnątrz to często właśnie złość czy wrogość. Na taką postawę – nieuzasadnionej podejrzliwości lub wrogości – inni reagują nieufnością, zdystansowaniem się lub także wrogością. I koło się domyka – w ten sposób takie osoby nieustannie potwierdzają swoje przekonania, kolejne i kolejne doświadczenia z innymi ludźmi są dla nich nieprzyjemne lub bolesne.
Samodzielnie niezwykle trudno jest wyjść z takiego trybu czy schematu relacji z innymi. Znajomi najczęściej nie wytrzymują nieustannej złości, złośliwości lub niespójności w zachowaniach względem nich (niespójność taka objawia się zmieniającym się zachowaniem, raz uprzejmym, raz odpychającym bez widocznej przyczyny) i odsuwają się zranieni, dotknięci lub oburzeni nieprzyjemnym potraktowaniem. Co mógłby zatem innego niż otoczenie wnieść dobry, pracujący zgodnie z etyką zawodową terapeuta?
Otóż po pierwsze, terapeuta nie ma żadnego emocjonalnego interesu w relacjach z klientami prócz tego, by wiodło się jego klientowi coraz lepiej, by rozwijał swoje kompetencje, sięgał po zasoby i znajdywał nowe sposoby rozwiązywania problemów. Nie zamierza Go zatrzymać przy sobie kosztem Jego rozwoju, nie planuje Go oczarować albo udręczyć czy wykorzystać.
Po drugie, etyczny terapeuta jest dość dobrze zintegrowaną wewnętrznie osobą, z jasnymi, mocnymi granicami, by nie brać zachowań, reakcji „nieufnego i sprawdzającego” klienta osobiście, nie poczuje się dotknięty czy zraniony albo powstrzyma się od reakcji obronnej.
Po trzecie wreszcie, terapeuta ma wrażliwość, wiedzę i umiejętności by reakcje klienta rozumieć w kontekście indywidualnej historii tej osoby i użyć tego doświadczenia dla dobra i rozwoju klienta. Taka postawa, akceptująca trudności klienta, każdą Jego reakcję czy zachowanie wobec siebie i innych, empatyczna i wrażliwa na przeżycia tej osoby umożliwiają przełamanie, przerwanie błędnego koła Jego doświadczeń. Pojawia się szansa na zbudowanie pierwszej, dobrej relacji. Jedno pozytywne doświadczenie z drugim człowiekiem może zmienić „krajobraz” otoczenia, otworzyć możliwości budowania kolejnych, wartościowych i dobrych relacji z innymi ludźmi. I wreszcie wyjść z samotności.