Osoby, które w dzieciństwie doświadczyły wielu krzywd, mogą jako dorośli często czuć się skrzywdzeni. Widzą innych ludzi jako krzywdzących, ponieważ tego nauczyli się w relacjach z rodzicami, rodzeństwem, nauczycielami czy opiekunami. To jest ich dziecięce doświadczenie, choć często w ogóle nie zdają sobie z tego sprawy. Świadomie – mają przekonanie, że szef, mąż, żona, dziecko, sąsiad, sprzedawca faktycznie wyrządzają im krzywdę swoim zachowaniem wobec nich. Patrzą na innych ludzi przez filtr krzywdy, którą im wyrządzono w dzieciństwie, obawiając się czy spodziewając się od ludzi tego samego. Taki był świat wokół nich, gdy dorastali i uczyli się od najbliższych tego „jakie jest życie”. Pozycja osoby krzywdzonej w jakiś sposób uprawnia do odwetu. Krzywda w końcu budzi złość. W rezultacie pojawia się chęć „odbicia sobie” za krzywdę, może to mieć formę biernej agresji, np. „obrażenia się”, złośliwej uwagi pod adresem krzywdziciela, albo działania „na złość”. Taka reakcja może mieć aspekt uwolnienia od poczucia bezradności, którą wiele razy odczuwali w sytuacjach przemocy. Ale krzywdzenie innych ludzi zwykle budzi poczucie winy i wstydu, z którym jeszcze trudniej sobie poradzić. Łatwiej spojrzeć w swoje własne oczy, gdy widać w nich krzywdę niż winę czy wstyd. Poczucie winy może tak bardzo rozrosnąć się w człowieku, że ani trochę więcej nie jest do przyjęcia, wtedy trudno dopuścić do siebie kolejną „winę” bycia krzywdzicielem. Więc nie można za to przeprosić. Takim osobom niezwykle trudno jest przepraszać. Tkwienie w poczuciu winy jest bardzo niewygodne, więc wraca do krzywdy, szuka w otoczeniu „krzywdziciela”.
Mechanizm koła poczucia winy i krzywdy bardzo utrudnia relacje z ludźmi. Jeśli jesteśmy wrażliwi na własną krzywdę, będziemy uważni, czujni i wiele sygnałów od innych ludzi, ze świata będziemy skłonni odczytywać jako krzywdzące nas. I będziemy czuli się uprawnieni do ataku, bo nie można bez końca znosić krzywdę! Zaczniemy sami krzywdzić, a potem czuć się winni, więc znów krzywdzić… i koło się zamyka. Bliska osoba nie może się w tym połapać – raz jestem krzywdzicielem, raz winowajcą, zazwyczaj nie mając pojęcia, co takiego zrobiła. A wszystko dlatego, że rozstrzygnięcia: kto winien a kto krzywdzi rozgrywają się wewnątrz psychiki osoby krążącej po kole winy i krzywdy. Mało z tych odczuć wydostaje się wprost na zewnątrz – jako bezpośrednie komunikaty do bliskiej osoby.
Dość trudno przerwać błędne koło winy i krzywdy. Wymagać to może obejrzenia swoich krzywd i zwykle ten proces uwalnia od poczucia winy. Gdy nasza wina maleje, jesteśmy w stanie zobaczyć krzywdę, którą wyrządzamy innym. A wtedy otwierają się możliwości wyrwania się z błędnego koła. Przestajemy krzywdzić, przestajemy czuć się winni, nie potrzebujemy czuć się skrzywdzeni.
Dorosły człowiek, oglądając swoje życie jest w stanie podjąć decyzję, czy chce dalej tak przeżywać świat, siebie i innych ludzi. Jeśli zdołała zobaczyć świat jakim jest – że to, co się stało nie było ich winą (dziecko nigdy nie jest winne), że niestety nic się już „nie odstanie” i że jedyną osobą, która może sobie tę krzywdę wynagrodzić jest on sam, nie uczyni tego mąż, żona, dziecko, szef itd., to być może pojawi mu się pytanie: skoro tak, to jaki to ma sens?